I was a dream on fire

Osobowość jest albo
a) kształtowana w procesie socjalizacji
b) jest nam „dana” (tj. są w niej elementy pierwotne, od środowiska niezależne)

1. Jeśli a) i jeśli osobowość kończy jako moralna, to traumy miały w tym swój ważny współudział. Innymi słowy – być może gdyby nie traumy, nigdy nie byłbym tym, kim jestem. Gdybym nie widział brzydoty, nie poznałbym piękna. Ergo: tragizm naszych doświadczeń może być, paradoksalnie, największym darem.

2. Jeśli bowiem moralna osobowość kształtuje się POMIMO, a nawet WBREW traumom, znaczy to, że nie cała osobowość jest kształtowana w procesie socjalizacji, że jest w niej element „dany”, „pierwotny”. Jeśli tak, to dlaczego pierwotna miałaby być wyłącznie ta moralność, a nie dysfunkcja? Jeśli tak, musielibyśmy założyć, że równie „niezależna” od socjalizacji mogłaby być i dysfunkcja.

Pytanie – czy 1) nie jest wtórną racjonalizacją/uniwersalizacją traumy („koniec końców, dobrze się stało…”)? Czy istnieje możliwość definitywnego rozstrzygnięcia tej kwestii?

——–

Trauma always tries to be visible. First by being abusive for others, then for ourselves.
Its all an unskilled, desperate attempt of self-medication.


[Bohren & Der Club Of Gore – „Catch my heart” Feat. Mike Patton]

Tomorrow sleeps in the same old lonely places
Just an empty dream filled with yesterday’s faces
Can you tell me, where are my memories ?