„Śniadanie mistrzów, czyli żegnaj czarny poniedziałku!”, Kurt Vonnegut

01SaabBusinessMan
Wszystkie kobiety miały duże mózgi, ponieważ były dużymi zwierzętami, ale zbytnio ich nie wykorzystywały z następującego powodu: oryginalne myśli mogły człowiekowi narobić wrogów, a kobiety, jeżeli chciały osiągnąć jaki taki dostatek i bezpieczeństwo, potrzebowały jak najwięcej przyjaciół.

Tak więc, zgodnie z zasadami walki o byt, wyćwiczyły się w roli maszyn potakujących, a nie maszyn myślących. Jedynym zadaniem ich umysłów było odkrywać, co myślą inni, i potem myśleć tak samo.


Znikł palec, który pisał, lecz to, co pisał, zostanie.
Teraz daremne modły i cała przemyślność twa na nic.
Nie wróci. Nic nie przekreśli. A łzy przez ciebie wylane.
Nie zmyją ani jednego ze słów, co tam zapisane.


Sytuacja Trouta jako maszyny była skomplikowana, tragiczna i śmiechu godna. Ale jego święta część, jego świadomość, pozostawała niewzruszonym pasmem światła. Tę książkę pisze maszyna z mięsa, współpracując z maszyną zrobioną z metalu i plastyku. (…) A najważniejszą częścią maszyny do pisania zbudowanej z mięsa jest to coś świętego, niewzruszone pasmo światła.

Najważniejszą częścią każdego, kto czyta tę książkę, jest niewzruszone pasmo światła.

W moim nowojorskim mieszkaniu zadzwonił dzwonek. I wiem, co ujrzę, kiedy otworzę drzwi wejściowe: niewzruszone pasmo światła.


A kiedy naszkicował prawdopodobny model cząsteczki [plastyku], zaznaczył miejsca, tak samo jak ja, w których się ona wielokrotnie powtarza: z pomocą skrótu oznaczającego powtarzanie się w nieskończoność.

Uważam, że skoro życie jest teraz polimerem ściśle oblegającym Ziemię, najwłaściwszym zakończeniem każdej opowieści o ludziach byłby ten sam skrót, który piszę teraz wielkimi literami, gdyż mam na to ochotę: ITD.


Książka ta, nawiasem mówiąc, nosiła tytuł Mądry królik. Jej głównym bohaterem był królik, który żył jak wszystkie dzikie króliki, ale inteligencją dorównywał Albertowi Einsteinowi lub Williamowi Szekspirowi. Była to właściwie królica – jedyna przedstawicielka płci żeńskiej wśród głównych bohaterów twórczości Trouta.

Mimo swego rozdętego intelektu prowadziła życie normalnej królicy i doszła do wniosku, że jej umysł jest bezużyteczny, że to jakaś narośl nie mająca zastosowania w świecie królików.

Pokicała więc do miasta, żeby sobie tę narośl zoperować. Jednak zanim tam dotarła, zastrzelił ją myśliwy nazwiskiem Dudley Farrow. Farrow obdarł ją ze skóry i wypatroszył, potem jednak postanowił wraz z żoną Grace nie jeść tej królicy ze względu na jej nieproporcjonalnie wielką głowę. Pomyśleli to samo co na, kiedy jeszcze żyła: że to musi być choroba.

I tak dalej.


Jako niewzruszone pasma światła byliśmy prości, oddzieleni i piękni. Jako maszyny byliśmy oklapłymi workami starych rur i drutów, zardzewiałych zawiasów i porozciąganych sprężyn.


Czuje się Pan zmordowany i przygnębiony (…) Nic dziwnego. Oczywiście, że to wyczerpujące zajęcie: bez przerwy myśleć we wszechświecie, który był pomyślany jako bezmyślny.


W jego powieści pod tytułem Pangalaktyczny Bank Informacji bohater znajduje się w statku kosmicznym długości dwustu mil, o średnicy sześćdziesięciu dwóch mil. Wypożycza sobie realistyczną powieść z biblioteki dzielnicowej i po przeczytaniu około sześćdziesięciu stron odnosi ją z powrotem.

Bibliotekarka pyta, dlaczego książka mu się nie podobała, na co on odpowiada:
– Czytałem już o ludziach.
I tak dalej.


– Zdaje się, że umieram.
– Zaraz zawołam pielęgniarkę! – powiedział Trout. Każdy na jego miejscu zachowałby się dokładnie tak samo.
– Nie, nie – zawołał Elgin Washington, machając rękąmi w półprzytomnym proteście. – Ja umieram powoli. Stopniowo.
– Rozumiem – powiedział Trout.
– Musi mi pan oddać pewną przysługę – mówił Washington (…)
– Co takiego? – spytał Trout z rezerwą. (..)
– Chcę, żeby pan posłuchał, jak gwiżdżę pieśń słowika – powiedział. – Szczególnego uroku tak ukochanej przez poetów pieśni słowika dodaje fakt, iż śpiewa on wyłącznie przy blasku księżyca.